niedziela, 31 lipca 2016

"Co po tej CHEMII?" Czyli duża dawka szczerości.


Często dostawałam na maila pytania odnośnie moich studiów a raczej "co po nich?", "czy jest szansa na pracę po CHEMII?". Ehhh...nie wiem czemu, ale to pytanie zawsze mnie trochę irytowało. Wielu z Was myśli sobie, że jest to kierunek bez przyszłości. Że tak naprawdę nie da się po nim dużo zarobić i siedzi się na bezrobociu. Pewnie w wielu przypadkach tak jest. Kiedy idzie się na te studia, " byle by na coś iść". Nawet nie wiecie jaka byłam wkur* i zirytowana, kiedy na pierwszym roku spotykałam tak zwanych "olewaczy". Serio, po co idzie się na chemie, skoro się ma problem z obliczeniem np. prostego stęzenia procentowego, które jest na poziomie gimnazjum? To nie jest tak, że ja się nagle wywyższam, że wiedziałam TAKIE RZECZY... Nadal mam do czynienia z takimi ludźmi, bo udało im się cudem utrzymać i będą mieć tego mgr przed nazwiskiem ;-)
No cóż, takie życie. Najgorsze było to, że ja OD ZAWSZE chciałam zostać chemikiem. Może to banalnie zabrzmi, ale kiedy tylko zobaczyłam pierwszą książkę do chemii a miałam wtedy 12 lat, to wiedziałam, że to będę robić w życiu...i udało mi się! Z czego jestem cholernie dumna. Mój "ukochany" nauczyciel z liceum zawsze pytał mi się, z tym swoim odwiecznym przekąsem "CO TY BĘDZIESZ PO TEJ CHEMII ROBIĆ?"  Mnie zawsze tak murowało na jego widok  (" kochałam jego przedmiot"), że nawet nie umiałam mu odpowiedzieć. . Coś tam burknęłam o doktoracie i w sumie praktycznie każdemu, kto się pytał odpowiadałam podobnie. Że doktorat, że uczelnia, że praca naukowa i itp. I nie powiem, bo w sumie chciałam. Na drugim roku zaczęłam chodzić na dodatkowe laboratorium. Jeździłam na konferencje, tworzyłam swoje postery. Wkręciłam się w ten naukowy świat, pomimo tego powoli docierało do mnie, że to chyba nie to. Nie umiałam jednak tego głośno powiedzieć, samej sobie. Takim przełomowym momentem było to, kiedy dowiedziałam się o ciąży.
Zawsze uważałam, że nic nie dzieje się bez przyczyny i chyba coś w tym musi być. W ciąży dałam radę CUDEM chodzić na uczelnie. Nie opuściłam ani jednego dnia a egzaminy zimowe pisałam w 40 tygodniu ciąży. Urodziłam w przerwie pomiędzy semestrami a po feriach jak gdyby nigdy nic wróciłam na uczelnie. (Nie wiem, ale śmieszy mnie to do tej pory). Chyba coś nie tak mam z głową...ale wracając. Mogłam chodzić na uczelnie, bo nie miałam zajęć typowo w labo, ale niestety z dodatkowych musiałam zrezygnować. I takim sposobem powoli odcięłam się od pracy naukowej. I szczerze? Dobrze mi z tym. Wiem, że laboratorium to nie dla mnie. Pomimo, że tworzenie różnych miksturek to fajna sprawa, ja się w tym nie widzę. Nie chciałabym pracować również w jakich firmach chemicznych. Byłam na stażu w jednej z nich i pomimo dobrej zapłaty ( jak na staż) i przepysznej kawy to ledwo przepracowałam miesiąc, taaaka byłam znudzona. Moją prawdziwą pasją było i jest nauczanie. Nawet nie wiecie, ile przyjemności sprawiają mi korepetycje, które daję już prawie 5 lat. Uwielbiam przekazywać wiedzę a co najważniejsze widzieć postępy, te małe i te duże. Wiem, że praca nauczyciela w szkole jest ciężka, mało płatna i łatwo się wypalić. Ale co z tego? Skoro będę mogła robić to, co kocham? ;-) A może w przyszłości założę własną szkołę z korepetycjami, napiszę książkę albo stworzę zbiór? Bo czemu nie. Dla mnie to zdecydowanie lepsze niż tytuł doktora. (Chociaż jak to mówią nigdy nie mów nigdy... może kiedyś i taki tytuł pojawi się przed moim nazwiskiem ;-) Czas pokażę. Na razie wybieram się od października na drugie studia, podyplomowe - żeby móc spełnić swoje marzenie.

PS
To nie jest tak, że jeśli idziecie na prawo i medycynę to znaczy, że NA PEWNO ta prace będziecie mieć. Że będzie ona bardzo dobrze płatna a Wy będziecie ludźmi z "wyższych sfer". Niestety, realia są inne. To jaką prace będziecie mieć i ile będziecie zarabiać zależy od tego jak się sprzedacie na rynku i na ile "będziecie potrzebni".  I przede wszystkim czy to, co będziecie robić będzie Waszą PASJĄ czy tylko kluczem do zarabiania kasy. Bo jeśli chcecie iść na lekarski, bo KASA, bo RODZIE to odpuście sobie. Nie ma nic gorszego niż robienie tego, co nie jestem naszym powołaniem.

piątek, 15 lipca 2016

Poprawiać czy nie? Krótko, ale na temat!



"Poprawiać maturę czy jednak dać sobie spokój?"


" Lepiej nie MARNOWAĆ ROKU! Bo przecież moi znajomi będą w tym roku bronili licencjat a ja nadal będę w dupie".

(Tylko ciekawe czy oni sami dokonali dobrego wyboru. )
"No, ale będą mieli już wykształcenie a to ważna rzecz. A ja będę nadal pisać maturę. Który to już raz?"

"A przecież tyle się uczyłem...Jeżeli teraz nie poprawiłam/em to już bez sensu"
Lepiej nie będzie prawda?

"Chciałbym być tym lekarzem, ale w sumie po co się starać to osiągnąć? Może jestem za słaby i się do tego nie nadaje?"

ZNAJOMO BRZMI?

Często pytacie się mnie co zrobić, czy poprawiać czy nie... A jak sami myślicie? Pewnie! Dać sobie luz i nie walczyć o marzenia. Bo po co? Lepiej męczyć się 5 lat na studiach, a potem całe życie w pracy, która nigdy nie będzie dawała satysfakcji. Uwierzcie, że lepiej zmarnować rok czy dwa niż całe życie. Osobiście znam osoby, które maturę poprawiały z 3/4 razy a teraz są np. na medycynie.
Myślicie, że było im łatwo? Że teraz też jest im łatwo? Nie. Ale walczyli i walczą, o SIEBIE.

Więc jeśli znowu Was będą nachodzić głupie myśli...to idźcie porobić zadania! Ok?












poniedziałek, 11 lipca 2016

Rozwiązania, matura czerwiec 2016.


ROZWIĄZANIA - chemia, matura, czerwiec 2016.

[P.S Jestem tylko człowiekiem, więc błędy mogą się zdarzyć.
:)]
*Wszelkie pytania czy wątpliwości do zadań: chemistryismylife2211@gmail.com
lub ewentualnie instagram.com/chemistryismylife.
**" Lupka" - powiększenie zdjęć.